SPORT, WYWIADY, POLONIA

Marcin Tybura: W Nowym Jorku po doświadczenie i zwycięstwo!

Ostatni trening przed wylotem do USA. Foto: Bartłomiej Zgrzeblak/Żet Foto
Marcin Tybura to kolejny po - Karolinie Kowalkiewicz i Joannie Jędrzejczyk - przedstawiciel polskiego MMA, który powalczy na wielkiej gali UFC w Nowym Jorku. W najbliższą sobotę w Barclays Center na Brooklynie Polak wejdzie do klatki z Amerykaniniem Michaelem Willisem i będzie szukać 15. zwycięstwa w karierze. Nasz rodak liczy na swoją dobrą formę i doping polonijnych kibiców.

Bilety na galę UFC 208 i walkę Tybura - Willis (już od $55)
dostępne są na Ticketmaster. Kliknij na zdjęcie,
aby wejść na stronę.
Marcinie, w Polsce jesteś znany, ale w USA dopiero wyrabiasz sobie markę. Jak w skrócie przedstawiłbyś swoją sylwetkę rodakom zza Wielkiej Wody?

Marcin Tybura: Na świat przyszedłem 31 lat temu w Uniejowie. Mieszane sztuki walki trenuję pod okiem Piotra Jeleniowskiego w warszawskim klubie S4. Moja dotychczasowa droga wiodła przez amatorskie MMA, gdzie radziłem sobie na tyle dobrze, że w 2011 wygrałem Mistrzostwo Polski w kategorii Open. W 2013 otrzymałem propozycję i kontrakt od M1, będącej najlepszej organizacją MMA w Europie. Opiewał on na 2 lata i sześć walk. Tam najpierw zwyciężyłem w mocno obsadzonym turnieju, a potem wywalczyłem pas mistrza wagi ciężkiej. Broniłem go skutecznie dwa razy, ale musiałem go zwakować, bo kończył mi się kontrakt. Specjalizuję się w brazylijskim jiu-jitsu, jednakże cały czas podnoszę swoje umiejętności m.in. w stójce, które w MMA są niezbędne.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z UFC i czym jest dla Ciebie rywalizacja w tej organizacji?

MT: Pierwsze sygnały od UFC pojawiły się zanim trafiłem do M1, ale wtedy nie byłem jeszcze gotowy, nie czułem się na siłach, aby podjąć to wyzwanie. Po roku spędzonym w M1 i paśmie odnoszonych tam sukcesów kibice sami zaczęli "wysyłać" mnie do UFC. Pojawiły się konkretniejsze oferty, ale nie mogłem z nich skorzystać ze względu na umowę z M1. Dopiero mój nowy manager Paweł Kowalik podjął rozmowy z obiema organizacjami i udało się w kilka tygodni wszystko załatwić. W UFC mam standardowy kontrakt na cztery walki. Dla mnie jest on spełnieniem marzeń, bo każdy zawodnik mający sportowe ambicje chce tam trafić. To największa i najbardziej prestiżowa organizacja na świecie. Nie przypuszczałem, że będę w stanie dojść aż tak wysoko, ale jest to dla mnie wspaniała okazja na pokazanie na co mnie stać.

26 stycznia minął rok od podpisania umowy z UFC. Od tego czasu odniosłeś jedną porażkę i jedno spektakularne zwycięstwo. Czego Cię nauczyły te dwie walki?

MT: Wszystkie walki czegoś uczą, a już na pewno porażki, które pokazują, że nie można wpadać w rutynę. Specyfika tej dyscypliny polega na tym, że trzeba co chwila zmieniać treningi i coś ulepszać, aby podnosić swój poziom. Nie można zadawalać się byciem ekspertem w jednej dziedzinie. Należy umiejętnie rozwijać każdy pozostały aspekt. Bo tu nie chodzi o to, aby być najlepszym w boksie czy jiu-jitsu, tylko aby być najlepszym w MMA. Ja chcę się stać zawodnikiem klasy światowej i wiem, że aby tego dokonać należy być wszechstronnym, aby podczas walki zaskoczyć przeciwnika umiejętnie zmieniając pole manewru.

Marcin Tybura. Foto: Bartłomiej Zgrzeblak/Żet Foto
To dla Ciebie drugi pobyt w USA. Po czerwcowym starcie w Salt Lake City teraz naszedł czas na Nowy Jork. Czego się spodziewasz po kibicach, atmosferze, samej arenie?

MT: Mam nadzieję, że będzie podobnie jak w Utah, gdzie jeszcze przed walką czułem spore wsparcie. Na trybunach widziałem też kilka polskich flag. Cieszyłem się, że mogłem powalczyć tam o zwycięstwo dla naszych rodaków. To samo będę chciał zrobić na Brooklynie, ale zdaję sobie sprawę, że to będzie duża, numerowana gala i... amerykański przeciwnik. Więc naprawdę nie wiem na jaki doping mogę liczyć, ale już dziś zapraszam na walkę całą Polonię!

Nawiązując do przeciwnika: miałeś wejść do klatki z Luisem Henrique, ale ostatecznie powalczysz z mało znanym Michaelem Willisem. Czy nagła zmiana planów nie wpłynie niekorzystnie na Twoją formę?

MT: Zacznę od tego, że cieszę się, że ta walka w ogóle dojdzie do skutku. O tym, że Henrique nie będzie moim rywalem dowiedziałem się w ubiegłą środę, czyli dwa dni przed odlotem do USA. Trochę mnie to podłamało, bo gdyby naprędce nie udałoby się nikogo znaleźć na zastępstwo to byłaby to już druga taka sytuacja. W ubiegłym roku w październiku miałem walczyć w Manili, ale po przylocie na Filipiny okazało się, że cała gala będzie odwołana. Dlatego cieszę się, że mam przeciwnika i nie ma znaczenia, że jest on mało znany. Dla niego to będzie debiut w UFC co samo w sobie czyni go niebezpiecznym. Dlatego wejdę do klatki w pełni zmotywowany, bo mam mało do zyskania, a dużo do stracenia. A wiedzę o nim mam wystarczającą - jest ode mnie cięższy, ale walczy podobnie jak Henrique: prze do przodu, skraca dystans. Jedyna różnica to to, że jest mańkutem, dlatego teraz codziennie pracujemy nad strategią, która ma zaskoczyć zawodników leworęcznych.

Oprócz korzyści finansowych - Co Ci da zwycięstwo nad Willisem? Awans do pierwszej piętnastki?

MT: Nie wiem, trudno jest mi to oceniać, bo nie mam pojęcia jak wygląda jego pozycja w światowych rankigach poza UFC. Dlatego z tym awansem w rankingu to może być różnie. Na pewno da mi to nowe doświadczenie, no i satysfakcję, bo po to ciężko trenuję, aby się sprawdzać w oktagonie. Jestem zawodnikiem, który nie odmawia walki, nie patrzę na bilans zysków i strat, chcę po prostu walczyć jak najczęściej.



W najlepszej piętnastce wagi ciężkiej znajduje się inny Polak: Daniel Omielańczuk. Czy kiedykolwiek dojdzie to bratobójczego pojedynku?

MT: Raczej nie, bo jesteśmy z jednego klubu, a w UFC jest taka zasada, że kolegów się wspiera, a nie wchodzi z nimi do klatki. Musielibyśmy być prowadzeni osobnymi torami no i znaleźć się bardzo wysoko w rankingu wagi ciężkiej, żeby taka walka miała dla UFC sens.

Ale wśród pań w ubiegłym roku doszło właśnie do polskiej bitwy, w której pretendentka Karolina Kowalkiewicz nie dała rady niekwestionowanej mistrzyni Joannie Jędrzejczyk. Jak postrzegasz Joannę, która jest świetną ambasadorką Polski w USA?

MT: Dla mnie Joanna to przede wszystkim szalenie ambitna zawodniczka, która wszystko co robi podporządkowuje swojej karierze. Jest bardzo zdyscyplinowana pod kątem stosowania diety i treningów. Zawsze wszystko ma dopięte na ostatni guzik. To prawdziwy sportowiec, który nie ma chwili słabości. Dlatego odnosi i będzie odnosić sukcesy.

Kiedy wśród Panów będziemy mieli numer 1 na świecie i kto nim będzie?

MT: Nie chcę się bawić we wróżkę, ale myślę, że to tylko kwestia czasu. Początki były trudne, bo nasi zawodnicy odnosili dużo więcej porażek niż zwycięstw, co przełożyło się na narzekanie kibiców. Ale w końcu zaczęły przychodzić sukcesy i bilans się odwrócił. Kto będzie mistrzem? Może Krzysztof Jotko? Ma świetną passę, wygrywa z coraz lepszymi zawodnikami mimo iż rzadko kiedy jest faworytem. Będzie mu ciężko, ale z pewnością ma ku temu predyspozycje i charakter.

Podczas Twojej sierpniowej walki w Salt Lake City spektakularnie znokautowałeś Czecha Victora Pestę. Otrzymałeś za to specjalną nagrodę pieniężną. Czy myślisz, że powtórzysz ten wyczyn w sobotę?

MT: Bardzo bym sobie tego życzył! Choć prawda jest taka, że nigdy nie skupiam się na tym, żeby walczyć o bonus. Po prostu staram się wygrać i rzecz jasna najlepiej jest jeśli ma to miejsce przed czasem. Nie wiem czy uda mi się czysto trafić Willisa, ale z pewnością będę próbować. Mam także w zanadrzu kilka technik, które - mam nadzieję - spodobają się publiczności. Dlatego raz jeszcze zapraszam wszystkich na walkę i proszę Was o głośny doping!

Rozmawiał w Nowym Jorku: Tomasz Moczerniuk

Gala UFC 208:
Holly Holm vs Germaine de Randamie

Barclays Center, Brooklyn
11 luty 2017, 18:15
Bilety (od $55) na Ticketmaster:
http://www.ticketmaster.com/event/0000518DEB184A33

Karta walk UFC 208: 
Przedwalki na UFC Fight Pass (początek: 6:30 czasu nowojorskiego): 
145 lbs: Phillipe Nover (10-7-1) vs. Rick Glenn (18-4-1)
170 lbs: Ryan LaFlare (12-1) vs. Roan Carneiro (21-10)
265 lbs: Marcin Tybura (14-2) vs. Justin Willis (4-1) (Polak będzie walczyć około 7:30pm) 

Przedwalki na FS1 (początek: 8pm)
125 lbs: Ian McCall (13-5-1) vs. Jarred Brooks (12-0)
155 lbs: Islam Makhachev (13-1) vs. Nik Lentz (27-7-2)
125 lbs: Wilson Reis (21-6) vs. Yuta Sasaki (19-3-2)
170 lbs: Randy Brown (9-1) vs. Belal Muhammad (10-2)

Karta główna (Pay-Per-View, początek 10pm):
155 lbs: Jim Miller (28-8) vs. Dustin Poirier (20-5)
205 lbs: Glover Teixeira (25-5) vs. Jared Cannonier (9-1)
185 lbs: Ronaldo Jacare Souza (23-4) vs. Tim Boetsch (20-10)
185 lbs: Anderson Silva (33-8) vs. Derek Brunson (16-4)
145 lbs: Holly Holm (10-2) vs. Germaine de Randamie (7-3) – o pas wagi piórkowej

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.