SPORT, WYWIADY, POLONIA

Kownacki: Pracuję na swoją renomę, za dwa lata chcę walczyć o pas

Adam Kownacki w akcji. Foto: Józef Dewera, PT Sport
'
W najbliższą sobotę na zawodowej gali bokserskiej na Brooklynie po raz kolejny do ringu wejdzie Adam Kownacki. 27-letni Polak o przydomku "BabyFace" jest dotychczas niepokonany (14-0, 11KO), a jego rywalem będzie Amerykanin Joshua Tufte (19-1, 9KO). Kownacki zapewnia, że jest w dobrej formie, snuje ambitne plany na przyszłość i zaprasza Polonię na swoją walkę.

Adam, po raz ostatni można było widzieć Ciebie w ringu pod koniec czerwca ubiegłego roku. Odniosłeś wówczas swoje 14. zwycięstwo w zawodowym ringu. Dlaczego na kolejną walkę musieliśmy czekać niemal pół roku?

A.K.: Takie życie boksera, nie zawsze wszystko wychodzi tak jak się chce. Prawda jest taka, że w listopadzie miałem walczyć na gali w Krakowie. Moim przeciwnikiem miał być Marcin Siwy, ale z powodów organizacyjnych odwołano całą imprezę. Byłem gotowy do tego wyzwania, cieszyłem się z faktu, że pokażę się kibicom w Polsce, ale nic z tego nie wyszło. Trudno, jeszcze na pewno powalczę w mojej Ojczyźnie.

Kownacki powalczy w jednej z przedwalk w organizowanej
przez Mayweather Promotions gali Jack vs Degale.
Bilety dostępne tutaj
Jak przepracowałeś okres między walkami? Czy okres świąteczny nie popsuł Ci trybu przygotowań?

A.K: Nie. Jeśli chodzi o okres od mojej czerwcowej walki do chwili obecnej to najpierw normalnie przygotowywałem się do starcia z Siwym. Po odwołaniu gali trochę spuściłem z tonu, ale osiem tygodni temu znów wróciłem do ostrych treningów. Co do Świąt, to pewnie pytasz czy ciężko było sobie odmówić wigilinych przysmaków? Pewnie, że ciężko, ale rok temu też walczyłem w połowie stycznia (wygrana z Dannym Kellym - przyp. TM) i wiedziałem co mogę a czego nie. Fakt, że Święta przypadły w weekend też pomógł, bo nie traciłem jednostek treningowych. Zarówno Sylwestra jak i Boże Narodzenie spędziłem w spokojnej atmosferze i w rodzinnym gronie.

W sobotę skrzyżujesz rękawice z dosyć mało znanym Joshuą Tufte. Oprócz tego, że urodziliście się w tym samym miesiącu i że ma on całkiem przyzwoity bilans co o nim wiesz?

A.K.: Na pewno bilans robi wrażenie, bo przecież wygrał 19 z 20. stoczonych walk. Miał też spore osiągnięcia w kickboxingu. Przegrał tylko raz - mam nadzieję, że w sobotę przegra po raz drugi. Rzecz jasna śledziłem i analizowałem z moim sztabem jego walki. Wiem, że ma szybkie ręce, ale nie ma dużo siły. Stylowo walczy podobnie do mnie, bo cały czas idzie do przodu. To gwarantuje ciekawy pojedynek dla kibiców. Dla mnie to z pewnością duże wyzwanie, ale wiem, że jeśli go pokonam to zanotuję awans w rankingach. Dlatego też dam z siebie wszystko.

Mówiliśmy o urodzinach - Ty pod koniec marca skończysz 28 lat. Czy zakładasz sobie, że przed 30-stką chciałbyś powalczyć o jakiś pas?

Foto: Konrad Lata @KonradLata
A.K.: Oczywiście, że tak. Mówi się, że w wadze ciężkiej szczyt umiejętności przychodzi później, dlatego zdaję sobie sprawę, że najlepsze i najważniejsze dopiero przede mną. Kluczowe będą najbliższe trzy lata, bo albo coś osiągnę, albo stanę się po prostu przeciętnym pięściarzem. Moim celem na ten rok jest stoczyć 4-5 walk i pod koniec roku bić się o czołową piętnastkę na świecie. Jeśli to osiągnę to w 2018 powinienem dostać szansę na walkę o tytuł.

Twoja kariera trwa już 8 rok, ale miałeś kilkuletnią przerwę spowodowaną kontuzjami. Nie ma już po nich śladu?

A.K.: Nic a nic. Czuję się naprawdę świetnie. Długa przerwa była spowodowana tym, że za pierwszym razem rękę składał mi niezbyt kompetentny lekarz. Cały czas mnie bolała i po roku poszedłem do specjalisty, który stwierdził, że się źle zrosła. Trzeba było to naprawić. Drugą kontuzją, której się nabawiłem był naderwany biceps. To przytrafiło mi się na obozie przygotowawczym Kliczki, gdzie byłem jego sparingpartnerem. Tutaj też wracałem do siebie ponad pół roku. Ale to już przeszłość i nie ma co do tego wracać.

Czy oprócz boksu zajmujesz się czymś innym na codzień? Jak wygląda Twój dzień?

A.K. Mam to szczęście, że oprócz życia prywatnego skupiam się tylko i wyłącznie na boksie. Wstaję o 6 rano, odwożę żonę do pracy i idę biegać. Czasem jest to 4-5-milowa przebieżka wolnym tempem, a czasem są to interwały: minutę szybko i trzy minuty wolno. W południe mam trening bokserski a do tego trzy razy w tygodniu dochodzi trening siłowy. Mam rozpisaną dietę, w której jest dużo białka i węglowodanów, szczególnie po treningach. W sobotę też nie odpuszczam, ale ten dzień jest przeważnie zabukowany na sparowanie. Jedzenie przygotowuję sobie sam. Najlepiej wychodzą mi jajka (śmiech).

Kolejność sobotnich walk. Kownacki
wyjdzie do ringu około 17:30 (EST).
Jaka jest geneza Twojego przydomka? Kto Ci go nadał?

A.K.: Bodaj pierwszą osobą był znany w środowisku polskiego boksu Marcin Bubel Filipowski. Do tego doszło kilka osób jeszcze ze starej siłowni, którzy wielokrotnie mówili mi, że mam "twarz dziecka". I tak już zostało. Nie jest to może najgroźniejszy przydomek, ale mi to nie przeszkadza. Wolę być niepokonanym "BabyFace", niż "Gromem" lub "Błyskawicą", która skończy na deskach.

Czy uważasz, że Andrzeja Wawrzyka stać na wygraną w starciu z Wilderem? Co musi zrobić Polak, aby nie przegrać tak jak Szpilka?

A.K.: Nie wiem, to będzie strasznie duże wyzwanie. Myślę, że przede wszystkim musi być przygotowany psychicznie. bo przecież Wilder ma tak samo dwie ręce i dwie nogi. Warunków fizycznych i siły nie zmienisz w ciągu 8 tygodni pracy, ale głową można sporo nadrobić. Na pewno pomoże mu w tym doświadczenie, bo przecież już raz podchodził do walki o pas i wie jakie błędy popełnił z Powietkinem. Szanse ma znikome, ale to jest waga ciężka, gdzie jeden "strzał" wszystko zmienia. Tak jak w przypadku ostatniej walki Andrzeja Fonfary, gdzie Smith trafił Andrzeja raz a dobrze. Miejmy nadzieję, że Andrzejowi wyjdzie właśnie taki "strzał" i zostanie pierwszym polskim mistrzem świata w wadze ciężkiej.

Taką szansę miał w ubiegłym roku Artur Szpilka. Od kilku lat mowisz głośno o starciu z pięściarzem z Wieliczki. Czy myślisz, że w tym roku doczekamy się Waszego pojedynku?

A.K.: Zobaczymy, bo przecież to jest boks i każdy z nas kroczy swoimi drogami. Ja patrzę na to realnie - wiem, że jemu walka ze mną nic nie da, bo jest na innym etapie kariery. Jest w czołówce i już walczył i będzie walczyć z mistrzami. Ja muszę najpierw pokonać kogoś z wielkim nazwiskiem. Najlepiej gdybym spotkał się z kimś, kto powoli schodzi już z zawodowych aren. Najlepszym rywalem z tego grona byłby dla mnie Chris Arreola. Ale na razie trzeba wygrać w najbliższą sobotę i na tym się skupiam.

Po raz 6. powalczysz w Barclay's Center, gdzie stoczyłeś pięć z ostatnich sześciu swoich walk. Czy lubisz tę arenę?

A.K.: Nawet bardzo! Wychowywałem się na Greenpoincie, dlatego bardzo pasuje mi, że nie muszę ruszać się poza Nowy Jork. Hala jest świetna, nowoczesna. Zarówno rodzina jak i przyjaciele oraz kibice mają do niej dogodny dojazd nie tylko z NYC ale i z New Jersey. Barclay's Center pracuje na swoją renomę - chce być nową Mekką boksu tak jak legendarna MSG.

To zupełnie tak jak na swoją renomę w sobotę będzie pracować Adam Kownacki. Co chciałbyś powiedzieć Polakom, którzy przyjdą dopingować Ciebie w sobotę?

A.K.: Rzecz jasna zapraszam wszystkich bardzo serdecznie! Wiem, że dla niektórych mogę być anonimowy, ale z walki na walkę moja popularność rośnie i zainteresowanie moją osobą wzrasta. Dlatego wskakujcie na statek o nazwie "BabyFace" zanim wam odpłynie (śmiech)!

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał w Nowym Jorku: Tomasz Moczerniuk


Bilety na galę z udziałem Adama Kownackiego dostępne tutaj:

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.