SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Sześć goli United, świetne derby Cascadii, 302 gole Lamparda!

Sasha Kljestan ma naprawdę świetny sezon, który zaowocował powrotem do kadry USA. Foto: Danny Blanik (www.papatomski.com)
W ostatniej w tym roku "derbowej" kolejce MLS oglądaliśmy kilka naprawdę świetnych spotkań. Osiem goli padło w stolicy, gdzie United rozgromili Chicago Fire 6:2. O dwie bramki mniej bogatsze było starcie w Portland, gdzie Timbers ograli Seattle 4:2. W derbach Teksasu lepsi okazali się gracze FC Dallas, którzy pokonali w Houston Dynamo 3:1. Jednobramkowe wygrane przypadły w udziale Impactowi w kanadyjskiej potyczce z Toronto FC) i Realowi Salt Lake w starciu o Rocky Mountains Cup z Colorado Rapids. W tym drugim spotkaniu gospodarze nie wykorzystali aż dwóch rzutów karnych, a jednego z nich w fenomenalnym stylu obronił Tim Howard. We czwartek bohaterem był Frank Lampard, którego dublet przyczynił się do szalonego zwycięstwa NYC FC nad DC United. 

Niespodzianka w Toronto, osiem goli w Waszyngtonie

Największą niespodzianką 27. kolejki MLS była porażka na własnym stadionie Toronto FC z grającym w dziesiątkę Montrealem Impact. Zadanie gości było o tyle trudne, że od 43.min grali oni w osłabieniu po wyrzuceniu z boiska Calluma Mallace'a. Jedynego gola zdobył Ignacio Piatti, który trafił do siatki po fenomenalnej akcji na nieco ponad kwadrans przed zakończeniem spotkania. Dla gospodarzy było to dopiero drugie niepowodzenie na własnych śmieciach w tym roku, ale mimo wszystko udało im się - dzięki porażce NYC w Orlando - utrzymać palmę pierwszeństwa na Wschodzie.

Czerwony kartonik zadecydował także o losach dwóch innych spotkań. W stolicy United podejmowali Chicago Fire i do momentu wyrzucenia z boiska Khaly Thiama (34.min) mecz był bardzo wyrównany. Rezultat 1:1 przestał być aktualny jeszcze przed przerwą dzięki dubletowi Patricka Mullinsa. Napastnik z Waszyngtonu skompletował swojego hat-tricka w drugiej części, swoje gole dołożyli jeszcze Patrick Nyarko i Nick DeLeon i ostatecznie fani DC mogli cieszyć się z najwyższego zwycięstwa swoich pupili w tym roku. Chicago powróciło na ostatnie miejsce w tabeli, bo w Columbus Crew łatwo ograli San Jose Earthquakes 2:0.

W Filadelfii po godzinie gry czerwoną kartkę obejrzał zawodnik Sportingu Kansas Jimmy Medranda. Siedem minut później gospodarze skwapliwie wykorzystali grę w przewadze, a gola strzelił wprowadzony na murawę 120 sekund wcześniej Roland Alberg. Na trzy minuty przed końcem los Medrandy podzielił jego kolega z drużyny Roger Espinoza i goście kończyli to spotkanie w dziewiątkę. W doliczonym czasie gry gości dobił Tranquillo Barnetta dzięki czemu Union tracą do lidera z Toronto już tylko trzy oczka.

W dwóch pozostałych meczach na Wschodzie Red Bulls po niemrawym meczu i 61. bramce w koszulce Byków Bradley Wright-Phillipsa pokonali New England Rev 1:0, a w spotkaniu ubiegłorocznych beniaminków Orlando City SC okazali się lepsi od NYC FC. Mecz ten sędziował Polak Robert Sibiga, który - jak sam przyznaje - żyje ostatnio niczym w bajce. "Przebywać na boisku z Frankiem Lampardem, Kaką, Davidem Villą i Andreą Pirlo - to doprawdy coś niesamowitego." - wyznał były mieszkaniec Stalowej Woli - "Sam mecz był wyrównany, ale lepiej ułożył się dla Orlando i Kaki, który strzelił oba gole. Drugiego zdobył z jedenastki, za której podyktowanie nikt nie miał do mnie pretensji. NYC miało przewagę w drugiej części, ale zabrakło szczęścia i sił, bo to jest czas w MLS gdzie nikt ich nie szczędzi, gdyż każdy mecz jest ważny. Playoffs coraz bliżej, czuć presję na zawodnikach, którzy więcej faulują i ryzykują, co kończy się kartkami. W tej kolejce pokazano aż cztery czerwone kartoniki, więc widać, że gorączka przed playoffs udziela się wszystkim."

Świetny mecz w Portland, Dallas rządzi w Teksasie

Na Zachodzie kibice pasjonowali się dwoma szlagierami, z których dużo lepszy - pod kątem goli i emocji - był ten w Portland. Zmierzyły się w nim dwie ekipy z Cascadii: Timbers i Seattle Sounders. Tydzień temu w potyczce tych samych drużyn lepsi byli piłkarze ze stanu Waszyngton, ale tym razem gospodarze już do przerwy prowadzili aż 4:0. Worek z bramkami rozwiązał Vytautas Andriuskevicius, który jeszcze kilka lat temu grał w Lechii Gdańsk. Potem trafiali: Adi (13. gol w sezonie), Melano i Taylor. Zanosiło się na rekordowe zwycięstwo Portland, ale po zmianie stron w krótkim odstępie czasu dwa gole strzelili Ivanschitz i Morris i ostatecznie starcie o "6 punktów" (oba zespoły rywalizują o miejsce w playoffs) padło łupem Timbers.

Również dwubramkowym zwycięstwem mogli pochwalić się piłkarze Dallas, którzy w derbach Teksasu ograli w Houston Dynamo 3:1. Do 59.min gospodarze prowadzili po strzale Alexa, ale potem na boisku niepodzielnie panował lider MLS West, dla którego gole zdobywali: Mauro Diaz z rzutu karnego oraz autor dubletu Michael Barrios. Ekipa Oscara Pareji wygrała już swój piąty wyjazdowy mecz w tym sezonie i pod tym względem na Zachodzie nie ma sobie równych.

Ciekawie było też w Salt Lake, gdzie w ramach starcia o Rocky Mountains Cup Real podejmował Colorado Rapids. Już w 5.min Albańczyk Gashi dopadł od odbitej przez Rimando piłki i umieścił ją w siatce. Potem jednak dwa gole strzesił Yura Movsisyan i zrobiło się 2:1. Ormianin miał szansę na skompletowanie hat-tricka, ale w 57.min przestrzelił jedenastkę podyktowaną za mocno naciągany faul na nim samym w polu karnym. Na 7 minut przed końcem gospodarze otrzymali kolejną szansę na podwyższenie wyniku z rzutu karnego, ale uderzenie Javiera Moralesa w kapitalnym stylu obronił Tim Howard. Mimo tych dwóch pudeł Real dowiózł wygraną do końca i przeskoczył w tabeli Rapids. Tuż za tymi ekipami plasuje się LA Galaxy, które tylko zremisowało u siebie 0:0 z Vancouver Whitecaps.

NYC FC wraca na szczyt, Lampard bohaterem

W czwartek rozegrano tylko jedno spotkanie, ale jego dramaturgią można byłoby obdzielić całą kolejkę. Na Yankee Stadium przyjechali bowiem opromienieni pogromem nad Chicago DC United, którzy ostrzyli sobie zęby na sprawienie psikusa wiceliderowi Wschodu. Kiedy w 35.min Lloyd Sam dał stołecznym piłkarzom prowadzenie i kiedy Patrick Mullins i Sam zmarnowali szanse na kolejne gole wydawało się, że ta sztuka może im się udać. Tym bardziej, że przez większą część spotkania obrońcom United udało się utrzymać w ryzach zarówno Davida Villę jak i Franka Lamparda, który przed spotkaniem został uhonorowany za zdobycie 300. goli w profesjonalnej karierze. Ale w 80.min fatalny błąd popełnił Luke Mishu, który próbując zagrać do bramkarza tak dokładnie obsłużył Villę, że Hiszpan nie miał problemu ze zdobyciem 17. gola w sezonie. Pięć minut później po akcji Khiry Sheltona i Villi do siatki trafił Lampard i ponad 27 tys. widzów oszalało z radości. Wiwatujących fanów uciszył Lamar Neagle, który w pierwszej minucie doliczonego czasu gry celnym strzałem głową po rzucie rożnym doprowadził do wyrównania. Gospodarze nie rzucili ręcznika, tylko zaatakowali z furią i tuż przed końcem doliczonego czasu gry po kolejnej świetnej piłce od Sheltona Lampard po raz drugi pokonał Billa Hamida.

Cztery gole w odstępie 12.min sprawiły, że sympatycy miejscowych wracali do domów usatysfakcjonowani. Ustrzelony dublet i 11 bramek w ostatnich 12. meczach wprawiły w anielski nastrój Franka Lamparda, który mimo statusu pomocnika ma w karierze więcej goli niż choćby Wayne Rooney. Trzy zdobyte punkty sprawiły, że do domu szczęśliwi wracali też pozostali piłkarze i szkoleniowcy Niebieskich, którzy znowu zasiedli na fotelu lidera MLS East. I w takiej roli pozostaną przynajmniej do 10 września, kiedy na Gillette Stadium przyjdzie im się zmierzyć z New England Revolution.

Na meczu obecny był m.in. redaktor naczelny Przeglądu Sportowego i serwisów sportowych Onet-RASP Michał Pol. Znany i popularny polski dziennikarz tak podsumował starcie na Bronksie: "Druga połowa znakomita, a końcówka jak z Premier League :)"

Real Salt Lake - Colorado Rapids 2:1 (Movsisyan 39' 48' - Gashi 5')
DC United - Chicago Fire 6:2 (Mullins 40' 45' 74' Acosta 25' Nyarko 51' DeLeon 89' - de Leeuw 31' Cocis 45', czerwona: Thiam)
Philadelphia Union - Sporting KC 2:0 (Alberg 67' Barnetta 90', czerwone: Medranda, Espinoza)
Toronto FC - Montreal Impact 0:1 (Piatti 73', czerwona: Mallace)
Columbus Crew - San Jose Earthquakes 2:0 (Finlay 32' Meram 84'k)
Houston Dynamo - FC Dallas 1:3 (Alex 20' - Diaz 59'k Barrios 60' 79')
LA Galaxy - Vancouver Whitecaps 0:0
NY Red Bulls - NE Revs 1:0 (B. Wright-Phillips 55')
Portland Timbers - Seattle Sounders 4:2 (Andriuskevicius 16' Adi 21' Melano 29' Taylor 44' - Ivanschitz 47' Morris 51')
Orlando City SC - NYC FC 2:1 (Kaka 32' 63'k - Mendoza 55')

Czwartek:
NYC FC - DC United 3:2 (Lampard 86' 90' Villa 80' - Sam 36' Neagle 90')

Wschód:
1. NYC FC 28 44 48:47
2. Toronto 27 43 39:28
3. NY Red Bulls 27 40 46:35
4. Philadelphia Union 27 40 47:41
5. Montreal Impact 26 37 40:38
6. DC United 27 32 35:36
7. Orlando City 26 31 41:44
8. New England Rev 27 27 29:47
9. Columbus 25 26 34:40
10. Chicago 25 23 29:40

Zachód:
1. FC Dallas 27 48 42:35
2. Real Salt Lake 27 43 39:37
3. Colorado Rapids 25 43 27:20
4. LA Galaxy 26 40 41:26
5. Sporting 28 38 32:32
6. Portland 27 35 41:41
7. San Jose 26 32 26:29
8. Seattle 26 31 32:36
9. Vancouver 27 31 34:43
10. Houston 26 25 29:34

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.