SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Comeback Donovana!

Sporo ciekawego działo się w ostatniej kolejce MLS, ale ani arcyważna wygrana Colorado w Dallas, ani roztrwonienie przez Red Bulls dwubramkowej przewagi w ostatnich minutach meczu z DC United, ani niespodziewanie łatwe zwycięstwo the Revs nad NYC FC nie przyćmiły jednej niesamowitej wprost historii. Do gry po 21-miesięcznym rozbracie z piłką powrócił bowiem najbardziej utytułowany amerykański piłkarz Landon Donovan. Odziana w koszulkę z nr 26 legenda soccera weszła na boisko w 83.min spotkania Galaxy - Orlando, wygranego przez gospodarzy 4:2. Wygląda na to, że będziemy mieli przyjemność oglądania LD przynajmniej do końca tego sezonu. 

Galaxy błyszczy, Donovan wraca!

W czwartkowe popołudnie amerykańscy fani piłki nożnej otrzymali wcześniejszy prezent gwiazdkowy. Za pośrednictwem Twittera LA Galaxy poinformowali bowiem, że do gry w ich barwach powraca Landon Donovan. Najskuteczniejszy strzelec MLS i reprezentacji USA podpisał z klubem z Kalifornii kontrakt jako free agent i - według jego własnych słów na Facebook - będzie on ważny do końca tego sezonu. Szokujący angaż stał się faktem głównie z uwagi na kontuzje Gyasi Zardesa, Steve'a Gerrarda i Jelle Van Damme'a w niedawnym meczu z Whitecaps oraz na odejście Nigela De Jonga do Galatasaray. Przetrzebiona ekipa Bruce'a Areny usilnie potrzebowała pomocy, dlatego legendarny napastnik zamienił pieluchy swojego synka Talona na czarne korki i koszulkę z numerem 26. Dlaczego 26? 10-tka była zajęta przez Gio dos Santosa, a Donovan występował w trykocie z tym numerem w Bayerze Leverkusen. Także wspomniany Talon urodził się 26 stycznia 2016.

W drugim debiucie w barwach Galaxy Donovan pojawił się na boisku w 83.min. W tym momencie jego ekipa całkowicie kontrolowała mecz z Orlando prowadząc 4:1. Świetną partię rozgrywał dos Santos, który strzelił dwa gole i asytował przy trafieniach Alana Gordona (50. gol w MLS) i Robbie Keane'a (pierwszy występ po kontuzji). LD był przy piłce zaledwie kilkakrotnie, ale nawet bramka na 4:2 Breka Shea nie zmąciła mu radości z powrotu. A jeszcze bardziej ucieszył 34-latka fakt, że jego ekipa wskoczyła na drugie miejsce w tabeli i ma naprawdę spore szanse na zdobycie Supporters Shield.

Twierdza Dallas padła, dobry weekend dla Kanady

Awans Galaxy stał się możliwy także dzięki Colorado Rapids, którzy odczarowali twierdzę w Dallas. Gospodarze, którzy nie przegrali u siebie od 19. spotkań dominowali w tym meczu, ale w świetnej dyspozycji był Tim Howard. Golkiper kadry USA zaliczył 7 skutecznych interwencji, podczas gdy jego vis-a-vis przez całe starcie narzekał na brak zatrudnienia. Poza rzecz jasna sytuacją z 52.min, kiedy jedyny celny strzał na bramkę Dominique'a Badji goście zamienili na arcyważnego gola. Ekipa z Colorado przerwała bowiem passę 4. meczy bez zwycięstwa i zmniejszyła dystans do liderujących na Zachodzie Teksańczyków do 5. oczek. Podopieczni Pablo Mastroeni mają także do rozegrania dwa spotkania więcej.

Spotkanie w Dallas sędziował nasz arbiter Robert Sibiga. "To był fajny mecz do sędziowania, bo było mnóstwo stykowych sytuacji i decyzji do podjęcia, szczególnie w końcówce, kiedy Colorado starało się grać na czas." - wyznał Polak - "Gracze Dallas przespali całą pierwszą część chcąc wygrać jak najmniejszym nakładem sił, bo we wtorek graja finał Open Cup (z New England Revs wygrany 4:2 - przyp. TM). Na ławce siedzieli więc i Barrios i Diaz. Colorado mądrze się broniło i po zdobytej po kontrze bramce mecz zaczął sie na nowo. Obrona Colorado kierowana przez Tima Howarda jednak działała bez zarzutu i mimo ogromnej przewagi Dallas pod koniec meczu to Colorado cieszyło się z trzech punktów."

Ważne wygrane na wyjeździe zanotowały także ekipy Toronto FC i Vancouver Whitecaps. Tych pierwszych do zwycięstwa 2:1 nad Fire w Chicago poprowadził Jozy Altidore, który w ostatnich 8, meczach zdobył 6 goli. Dzięki skutecznej grze kapitana reprezentacji USA ekipa z Kanady zasiadła w fotelu lidera MSL East i wielce prawdopodobne jest, że w takiej pozycji wystartuje do playoffs. Ostatnie 5 z 6 meczów sezonu zasadniczego byli koledzy Damiena Perquisa rozegrają u siebie.

Wygrana Whitecaps (3:1 nad zaskakująco słabymi Columbus Crew) również dała im sporo powodów do zadowolenia, bo przede wszystkim przerwali oni passę 8. meczów bez trzypunktowej zdobyczy i wciąż zachowali szansę na awans do playoffs. Co prawda ich najgroźniejsi przeciwnicy - obecnie zajmujący szóstą lokatę Portland Timbers - wygrali 1:0 z Realem Salt Lake, ale chłopcy Carla Robinsona też mają sprzyjający terminarz. 4 z 5 pozostałych do rozegrania spotkań odbędzie się na BC Place, gdzie w ostatniej kolejce przyjadą... Timbers!

Ostatnia kanadyjska drużyna nie odnotowała co prawda zwycięstwa, ale i tak nie może narzekać na fortunę, bo strzał Matteo Manusco w 88.min dał im punkt w wyjazdowym starciu z Union. Dla gospodarzy wcześniej bramkę zdobył Tranquillo Barnetta. Remis sprawił, że oba zespoły wciąż sąsiadują ze sobą w tabeli, a plasujące się na 4. miejscu Union mają trzy oczka przewagi nad ekipą Didiera Drogby.

Gościnni gospodarze, łatwa przeprawa the Revs

W trzech innych przypadkach gospodarzom nie udało się dowieźć prowadzenia do końca. W Kansas City po szalonym meczu Sporting zremisował z Dynamo 3:3, mimo iż po 26.min i strzałach Jacoba Petersona i Rogera Espinozy było 2:0. Po godzinie gry i trafieniach Manotasa i Alexa zrobiło się 2:2, ale w 81.min Dom Dwyer ponownie wyprowadził Sporting na prowadzenie. W doliczonym czasie gry Raul Rodriguez uciszył Sporting Park i dwa ważne w kontekście walki o playoffs punkty uciekły chłopcom Petera Vermesa.

Jeszcze dziwniejsze rzeczy działy się na Red Bull Arena, bo nikt nie przypuszczał, że prowadząc 2:0 z DC United w 54.min (gole Verona i BWP - 18. w sezonie) gospodarze wypuszczą zwycięstwo z ręki. Tym bardziej, że dwukrotnie w słupek trafił Sasha Kljestan, a w kilku innych sytuacjach Bill Hamid w świetny sposób powstrzymał ofensywne zapędy Byków. Statystyka również przemawiała za klubem z Harrison, który w 45. meczach, w których budował dwubramkowe prowadzenie na własnym stadionie nigdy i nikomu nie dał się doścignąć. United dokonali więc czegoś bezprecedensowego, bo w 89.min do siatki Luisa Roblesa trafił Steve Birnbaum, a w 5.min doliczonego czasu gry klopsa całej defensywy Byków wykorzystał Lamar Neagle. Podopieczni Jesse Marscha nie wykorzystali szansy na objęcie prowadzenia na Wschodzie, ale kolejna okazja nadarzy się już w najbliższy weekend, bo w niedzielę o 17:00 czeka ich starcie w Toronto z FC.

Ostatnią gościnną ekipą gospodarzy okazali się być San Jose Earthquakes, którzy - mimo 10. gola w sezonie Chrisa Wondolowskiego - tylko zremisowali u siebie z Seattle Sounders 1:1. Wondo Boy już po raz 7. przekroczył barierę 9 goli w sezonie, ale stracone punkty bardzo go zmartwiły, bo dystans to Portland wynosi już 5 oczek. Gości, którzy też ze wszystkich sił walczą o pozostanie w grze o rundę pucharową uratował niesamowity Nicolas Lodeiro. Urugwajczyk, który trafił do siatki w 80.min, ma na swoim koncie 3 gole i 6 asyst w ostatnich 6. grach Sounders.

Prezentów nie było za to w Bostonie, gdzie New England Revolution niespodziewanie łatwo rozprawili się z NYC FC 3:1. Gole dla łapiących drugi oddech (dwa zwycięstwa z rzędu) the Revs strzelali Juan Agudelo, Lee Ngyuen i Diego Fagundez. Honorowe trafienie dla kończących mecz w 10. (czerwoną kartkę zobaczył Federico Bravo) gości było autorstwa Franka Lamparda. Okazja do rehabilitacji dla nowojorczyków nadarzy się już w sobotę, kiedy na Yankee Stadium przyjadą piłkarze FC Dallas.

Sporting KC - Houston Dynamo 3:3 (Peterson 14' Espinoza 26' Dwyer 81' - Manotas 30' Alex 59' Rodriguez 90')
Philadelphia Union - Montreal Impact 1:1 (Barnetta 44' - Manusco 88')
Columbus Crew - Vancouver Whitecaps 1:3 (Kamara 11' - Sauro 13'sam Jacobson 74' Hurtado 82', czerwona: Thani)
New England - NYC FC 3:1 (Agudelo 21' Nguyen 42' Fagundez 58' - Lampard 49', czerwona: Bravo)
Chicago Fire - Toronto FC 1:2 (de Leeuw 58' - Altidore 33' Osorio 52')
FC Dallas - Colorado Rapids 0:1 (Badji 52')
Portland Timbers - Real Salt Lake 1:0 (Adi 12')
San Jose Earthquakes - Seattle Sounders 1:1 (Wondolowski 21' - Lodeiro 80')
Red Bulls - DC United 2:2 (Veron 35' B. Wright-Phillips 54' - Birnbaum 89' Neagle 90')
LA Galaxy - Orlando SC 4:2 (dos Santos 36' 45'k Gordon 39' Keane 70' - Molino 21' Shea 90')

Wschód:
1. Toronto 28 46 41:29
2. NY Red Bulls 29 44 49:37
3. NYC FC 29 44 49:50
4. Philadelphia Union 29 41 48:45
5. Montreal Impact 28 38 42:43
6. Orlando City 28 34 47:49
7. New England Rev 29 33 34:48
8. DC United 28 33 37:38
9. Chicago 27 26 33:42
10. Columbus 27 26 36:45

Zachód:
1. FC Dallas 29 51 45:37
2. LA Galaxy 29 47 50:32
3. Colorado Rapids 27 46 28:22
4. Real Salt Lake 29 44 42:41
5. Sporting 29 39 35:35
6. Portland 29 38 43:44
7. Vancouver 29 34 37:45
8. San Jose 27 33 27:30
9. Seattle 27 32 33:37
10. Houston 27 26 32:37

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.