SPORT, WYWIADY, POLONIA

#Copa100: Bohater Dempsey, USA w półfinale!

Za nami pierwszy ćwierćfinał Copa America Centenario. Po emocjonującym i stojącym na niezłym poziomie spotkaniu reprezentacja USA pokonała Ekwador 2:1 i we wtorek zmierzy się z lepszym z pary Argentyna - Wenezuela. Zadanie będzie o tyle trudniejsze, że Jankesi zagrają bez trzech graczy, którzy będą pauzować za kartki. Bohaterem meczu był Clint Dempsey, który strzelił gola i zaliczył asystę przy trafieniu Zardesa. 

Kilkanaście dni temu w ostatniej próbie przed rozpoczęciem Copa Amerykanie po wyrównanej walce pokonali Ekwador 1:0. Chyba nikt wówczas nie przypuszczał, że obie te drużyny spotkają się znowu już w ćwierćfinale obchodzącego stulecie istnienia turnieju. Bo - o ile Ekwador planowo zakończył rozgrywki grupowe na drugim miejscu - to Amerykanie nieoczekiwanie okazali się najlepsi w Grupie A. Nieoczekiwanie, bo wyprzedzili Kolumbię, z którą przegrali na inaugurację 0:2.

W czwartkowy wieczór komplet widzów na CenturyLink Field oglądało ciekawe spotkanie. Już w 22.min po ładnej wrzutce Jermaine Jonesa jeszcze piękniejszą główką popisał się Clint Dempsey i piłka zatrzepotała w siatce Alexandra Domingueza. Ekwador rzucił się do odrabiania strat, ale do przerwy wynik nie uległ zmianie.

W 52.min Antonio Valencia brutalnie sfaulował Alejandro Bedoyę i obejrzał drugi żółty kartonik, W obronie kolegi stanął Jones, który pięścią musnął twarz Valencii. Uważnie prowadzący spotkanie arbiter Wilmar Roldan zasłużenie usunął obu zawodników z murawy i do końca meczu zarówno USA jak i Ekwador grali w dziesiątkę.

Niespełna kwadrans po tym wydarzeniu USA zadały drugi cios. Lewą stroną przedarł się Dempsey, który mimo oddechu obrońcy na plecach zdołał wyłożyć piłkę stojącemu przed pustą bramką Gyasi Zardesowi i zrobiło się 2:0. Wydawało się, że jest po meczu, ale gracze z Ameryki Południowej tanio skóry nie sprzedali. W 74.min po ciekawie wykonanym rzucie wolnym do siatki trafił Michael Arroyo i zrobiło się 1:2. Od tamtej pory Ekwadorczycy zamknęli Jankesów w ich polu karnym, ale mimo kilku fantastycznych okazji (poprzeczka, dwie świetne parady Brada Guzana) Amerykanie dowieźli korzystny wynik do końca.

Dla Amerykanów triumf nad wyżej notowanym rywalem i awans do półfinału jest sporym osiągnięciem. Od ubiegłorocznych rozgrywek Gold Cup (mistrzostwa strefy CONCACAF), gdzie ekipa Klinsmanna zajęła zaledwie czwartą lokatę była ona krytykowana za nijaki styl gry, a sam szkoleniowiec za brak pomysłu na reprezentację. Copa miała dać odpowiedź, czy niemiecki trener ma koncepcję na kolejne dwa lata, które dzielą nas od Mundialu w Rosji. Teraz może trochę odetchnąć z ulgą, bo porażka w półfinale z Argentyną (nikt nie przypuszcza, że Albiceleste przegrają w sobotę z Wenezuelą) ujmy im nie przyniesie. Tym bardziej, że w składzie USA zabraknie nie tylko Jonesa, ale i Bedoyi i świetnie spisującego się na tym turnieju Bobby Wooda. Cała trójka będzie cierpieć za boiskowe przewinienia, które kwalifikowały się do pokazania sędziowskich kartoników. Ale z drugiej strony USA lubią grać bez presji i kiedy nikt na nich nie stawia. Absencje kluczowych graczy sprawią, że szansę być może wreszcie dostaną Darlington Nagbe i młodziutki Christian Pulisic, którzy świetnie spisywali się w meczach kontrolnych. Na pewno Jankesów nie wolno spisywać na straty - dopóki piłka w grze.

Copa America, ćwierćfinały:
USA - Ekwador 2:1
(Dempsey 22' Zardes 65' - Arroyo 74'. Czerwone: Jermaine Jones - Antonio Valencia)

Piątek:
Peru - Kolumbia

Sobota:
Argentyna - Wenezuela, Meksyk - Chile

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.