SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS Week 5: Czerwone kartki zamiast bramek

W Orlando mają powody do zadowolenia. Foto: Orlando City SC
Za nami pierwszy miesiąc zmagań w MLS. Jak zwykle stawka jest bardzo wyrównana i nie trudno jest o niespodzianki. To samo tyczy się czerwonych kartek, bo od początku roku sędziowie wyrzucili z boiska już 16 zawodników. W piątej kolejce takich sytuacji było aż cztery i tylko w Vancouver drużyna grająca w osłabieniu zdołała wywalczyć choćby jedno oczko.

Red Bulls polegli w Bostonie. Winowajcą... sędzia!

W pierwszym meczu piątej kolejki zmierzyły się ekipy New England Revolution i New York Red Bulls. Nie było to porywające spotkanie, bo - choć obu zespołom nie można było odmówić woli walki - akcji podbramkowych było jak na lekarstwo. W drugiej połowie doszło do dwóch kontrowersyjnych sytuacji, które zaważyły na wyniku. Najpierw w 55.min gospodarze zdobyli zwycięską bramkę, ale uczynili to w momencie, gdy na murawie siedział wyraźnie kontuzjowany Kemar Lawrence. Sędzia Mark Geiger puścił akcję i Diego Fagundez nie miał problemu z wpakowaniem piłki do pustej bramki. Mimo protestów graczy i trenera Red Bulls gol został uznany. Niesmak pozostał, bo arbiter powinien zatrzymać grę, gdyż Lawrence faktycznie doznał urazu, który sprawił, że Jesse Marsch musiał puścić w bój Chrisa Duvalla (nie grał od lipca 2015 z powodu złamanej nogi w pucharowym meczu z Cosmosem).

Na domiar złego w 61.min za faul z boiska został wyrzucony Felipe i goście musieli przez pół godziny gonić wynik w dziesiątkę. Kolejny błąd popełnił tu sędzia, bo wykroczenie Brazylijczyka nie kwalifikowało się na czerwoną kartkę.

Pogoń - mimo świetnej okazji, którą zmarnował Bradley Wright-Phillips - się nie udała i Red Bulls przegrali już trzecie z czterech spotkań. Powodów do niepokoju jest sporo, bo oprócz zdziesiątkowanych szeregów defensywnych ich as atutowy BWP nie zdobył w tym sezonie ani jednej bramki, a najlepszy golkiper 2015 Luis Robles wyciągał piłkę z siatki już 9 razy. The Revs tymczasem - mimo iż nie zachwycili - mogą odetchnąć, bo wygrali po raz pierwszy w tym roku.

W Chicago i Colorado jak w Bostonie

W kilku innych spotkaniach czerwone kartki były decydującym czynnikiem, który wpłynął na wynik. W zimnym, wietrznym Chicago dużo lepsze wrażenie sprawiali goście z Filadelfii, którzy dwukrotnie obijali poprzeczkę i raz słupek bramki Fire, ale w 47.min za faul na Razvanie Cocisu sędzia usunął z boiska Warrena Creavalle. Cztery minuty później do siatki trafił Kennedy Igboananike i Veljko Paunovic mógł się cieszyć z pierwszego zwycięstwa w MLS, odniesionego przy okazji przeciw drużynie, której barw kiedyś bronił.

Damien Perquis i Toronto FC pojechali walczyć o punkty do Colorado, ale już w 13.min za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał Benoit Cheyrou. Skwapliwie wykorzystali to gospodarze, którzy zdobyli zwycięskiego gola w 18.min po trafieniu Luisa Solignaca. Mimo kilku okazji z rzutów wolnych Giovinco wynik nie uległ już zmianie i czerwona latarnia ligi z Colorado ma już na koncie 7 punktów i na rozkładzie LA Galaxy i Toronto FC.

Tylko w Vancouver, gdzie w 28.min czerwony kartonik zobaczył Miatias Laba, drużyna grająca w przewadze nie zdołała sięgnąć po komplet punktów. Występujący pierwszy raz bez całej trójki DPs (Keane, Gerrard i dos Santos) Galaxy nie potrafili znaleźć sposobu na Davida Ousteda i mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym.

Remisami - choć bramkowymi - zakończyły się także spotkania FC Dallas - Columbus Crew i San Jose Earthquakes - DC United. W obu przypadkach goście prowadzili po pierwszych połowach 1:0 i w obu przypadkach gospodarze strzelali gole na 1:1 w ostatnim kwadransie. Szczególnie dramatycznie było w Kalifornii, gdzie wyrównanie padło dopiero w 88.min po bramce Adama Jahna.

Przełamanie Seattle, tylko Orlando i Real bez porażki

W Seattle jeden gol wystarczył gospodarzom do pokonania Montrealu Impact. Szczęśliwym strzelcem był Clint Dempsey, dzięki czemu Sounders odnieśli pierwsze zwycięstwo w 2016, Montreal - w którego szeregach znów zabrakło Didiera Drogby (nie gra na sztucznej nawierzchni) - przegrał po raz drugi z rzędu.

Jedynymi zespołami bez porażki w MLS są Orlando City SC i Real Salt Lake City. Ekipa z Florydy, do której składu powrócił Kaka, rozgromiła na Citrus Bowl obrońców tytułu Portland Timbers aż 4:1. Brazylijczyk rozegrał świetne spotkanie: strzelił gola i miał dwie asysty i zapewne zostanie Graczem Kolejki. Świetna dyspozycja ekipy Adriana Heatha sprawiła, że zostali oni samodzielnym liderem konferencji Wschodniej.

Regularnie po dwie bramki na mecz strzelają gracze Realu Salt Lake. Wcześniej wystarczyło to do wywiezienia cennych punktów z Orlando i Portland oraz do pokonania Seattle w Utah. W ubiegłą sobotę gole 19-letniego Justina Glada i Luka Mulhollanda dały im niespodziewane zwycięstwo nad Sportingiem w Kansas City. Dzięki temu gracze Jeffa Casara awansowali na trzecie miejsce w tabeli Zachodu.

Wyniki:
New England Revolution - New York Red Bulls 1:0 (Fagundez 55', czerwona: Felipe 61')
Chicago Fire - Philadelphia Union 1:0 (Igboananike 51', czerwona: Creavalle 50')
Colorado Rapids - Toronto FC 1:0 (Solignac 18', czerwona: Cheyrou 13')
Sporting Kansas City - Real Salt Lake 1:2 (Feilhaber 90'k - Glad 29' Mulholland 79')
FC Dallas - Columbus Crew 1:1 (Akindele 77' - Meram 9')
Seattle Sounders - Montreal Impact 1:0 (Dempsey 79')
Vancouver Whitecaps - LA Galaxy 0:0
San Jose Earthquakes - DC United 1:1 (Jahn 88' - Nyarko 34')
Orlando City - Portland Timbers 4:1 (Hines 13' Shea 32' Kaka 48' Molino 76'k - McInerney 89')

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.