SPORT, WYWIADY, POLONIA

MLS: Red Bulls zmietli NYC FC, galaktyczne Los Angeles

Red Bulls znowu górą, Miazga znów w Drużynie Kolejki. Foto: Danny Blanik (www.papatomski.com)
W trzecich w tym sezonie nowojorskich derbach Red Bulls znowu pokonali NYC FC. Tym razem zespół Mateusza Miazgi zwyciężył w Harrison 2:0. Dwubramkowe zwycięstwo odnieśli także piłkarze LA Galaxy, którzy w meczu z Seattle Sounders (3:1) wystawili być może najsilniejszą jedenastkę w historii MLS. Odwrotny wynik padł w Toronto, gdzie FC bez Damiana Perquisa nie sprostali Sportingowi Kansas City. 

Jersey Boys lepsi niż... Dom Starców

Miejski Dom Starców. Świetny baner kibiców Red Bulls.
W meczu zamykającym 23. kolejkę MLS doszło do trzecich i ostatnich w sezonie zasadniczym derbów Nowego Jorku. Mecz rozpoczął się od uhonorowania Tony'ego Meoli jako jednego z 20. najlepszych piłkarzy w historii MetroStars/Red Bulls oraz od tradycyjnej wymiany uprzejmości pomiędzy kibicami obu klubów. Fani Red Bulls, nazwani kilka tygodni temu przez sympatyków NYC FC "Jersey Boys" (taki sam tytuł nosi jeden z broadway'owskich musicali) w odwecie wywiesili wielki transparent przedstawiający przygarbionych i opierających się o laski Andreę Pirlo i Franka Lamparda z napisem "City Retirement Home" czyli "Miejski Dom Starców".

Obaj liczący łącznie 73 lata zawodnicy wyszli na boisko w wyjściowej jedenastce Niebieskich. Po raz pierwszy od początku zobaczyliśmy więc w akcji całą trójkę Designated Players z NYC FC: Pirlo, Lamparda i Davida Villę. Po akcji dwóch ostatnich goście mogli objąć prowadzenie już w 5.min, ale Lampard strzelił obok słupka w sytuacji sam-na-sam z Luisem Roblesem. Dwie minuty później świetne dośrodkowanie Angelino zmarnował Mix Diskerud, który z woleja trafił wprost w bramkarza miejscowych.

Lampard nie zaliczy debiutu w 1. jedenastce do udanych.
Foto: Danny Blanik (www.papatomski.com)
Potem do głosu doszli gospodarze, których wspierał nadkomplet (ponad 25 tys.) widzów. W 21.min po szybkiej wymianie podań w środku pola do piłki doszedł Kemar Lawrence, który kopnął ją lewą nogą w kierunku bramki Josha Saundersa. Błąd popełnił rozgrywający dopiero trzecie spotkanie w barwach NYC FC Jefferson Mena, który nie przeciął lotu piłki na co tylko czyhał Bradley Wright-Phillips. Anglik dostawił nogę i strzelił 10. bramkę w sezonie.

Red Bulls kontrolowali grę i dominowali - co było zastanawiające - w środku pola. Dax McCarty zupełnie przyćmił snującego się po boisku Pirlo (9 rzutów rożnych, ale niektóre bite dosłownie na wiwat), każdy ich atak przechodził przez ruchliwych Felipe i Sashę Kljestana, a Mike Grella momentami wręcz ośmieszał Lamparda. W 84.min Grelladinho przeprowadził błyskotliwą akcję schodząc z prawej strony do środka, posyłając piłkę między nogami Lamparda i wykładając piłkę Felipe, który plasowanym strzałem ustalił wynik pojedynku.

Wygrana sprawiła, że Red Bulls w trzymeczowej serii zmietli rywali zza miedzy i umocnili się na drugim miejscu w tabeli Wschodu. Po spotkaniu aż czterech graczy z Harrison trafiło do Drużyny Kolejki, która razem z ławką liczy 18. zawodników. Prócz McCarty'ego i Felipe znalazły się w niej nazwiska dwóch obrońców: Connora Lade i Mateusza Miazgi, którzy rozegrali wyśmienite spotkanie. Trenerem Kolejki został oczywiście Jesse Marsch, który po meczu komplementował swoją "nieznającą strachu" drużynę. "To był nasz trzeci mecz w ciągu tygodnia, ale mamy młodą drużynę z trzema wychowankami - Miazga, Lade i Sean Davis - która wytrzymałościowo góruje nad przeciwnikami." - powiedział Marsch - "Jest lato, jest gorąco, ale my jesteśmy szybsi i silniejsi od rywali."

Kamara prześcignął Giovinco, DC skuteczni do bólu

Na Wschodzie Red Bulls wciąż oglądają plecy DC United, którzy w sobotę odnieśli 13. zwycięstwo w sezonie - 1:0 z Impactem w Montrealu. Stołeczni piłkarze oddali w kierunku bramki miejscowych tylko jeden strzał, który... okazał się skuteczny. Ojcem bezprecedensowego zwycięstwa - bo jeszcze nigdy w historii MLS drużyna nie sięgnęła po komplet punktów oddając tylko jeden strzał na bramkę - był Chris Rolfe, dla którego był to 9. gol w roku. Montreal może mówić o pechu i nie może doczekać się debiutu Didiera Drogby, bo żaden z 25 strzałów nie trafił do siatki Billa Hamida. Inna sprawa, że golkiper gości rozegrał kapitalne spotkanie broniąc aż 8 uderzeń graczy Montrealu.

Również 13 wygranych na koncie mają Vancouver Whitecaps, którzy wyrównali tym samym najlepsze osiągnięcie w historii klubu. Klub z Kanady rozgromił w sobotę grających w rezerwowym składzie (z uwagi na środowy półfinał Pucharu USA trener Jeff Cassar dał odpocząć pięciu podstawowym zawodnikom) Real Salt Lake City aż 4:0, a dwa gole dla gospodarzy strzelił Christian Techera.

Dublet ustrzelił także Kei Kamara, którego klub Columbus Crew pokonał w Colorado Rapids 2:1. Napastnik z Sierra Leone ma na koncie już 17 trafień (to tylko trzy mniej niż cała ekipa Rapids!) i w tabeli strzelców wyprzedził Sebastiana Giovinco, który tym razem zanotował tylko asystę przy bramce Michaela Bradley'a w starciu ze Sportingiem. Ekipa z Kansas City wykorzystała nieobecność pauzujących za żółte kartki Damiena Perquisa i Benoita Cheyrou i wywiozła z BMO Field zwycięstwo 3:1. Bramkę i asystę dla graczy Petera Vermesa uzyskał jeden z kandydatów na MVP Benny Feilhaber.

Debiut dos Santosa, MLS nie lubi nudy

Trzecią drużyną (po DC i Vancouver) z 40. oczkami na koncie stali się Los Angeles Galaxy, którzy pokonali pogrążonych w ogromnym dołku (ósma porażka w dziewięciu meczach) Seattle Sounders 3:1. Bruce Arena wystawił w tym meczu być może najsilniejszą jedenastkę w historii MLS, bo do Steve Gerrarda, Robbie Keane'a, Omara Gonzaleza, Juninho i Gyasi Zardesa dołączył ich nowy DP Giovani dos Santos. Reprezentant Meksyku nie tracił czasu i w debiucie strzelił gola po podaniu Keane'a. Sytuację gości, z których składu tuż przed meczem wyleciał Clint Dempsey najlepiej obrazuje sytuacja Chada Barretta, który doznał kontuzji... ciesząc się z bramki strzelonej już w pierwszej minucie. Porażka zajmujących ostatnie miejsce premiowane awansem do playoffs Sounders sprawiła, że Houston Dynamo (wygrali z San Jose 2:1) tracą do nich już tylko jedno oczko.

W ostatnich dwóch meczach kolejki Timbers podtrzymali tradycję i pokonali w Portland Chicago Fire 1:0 (10. gol w sezonie Fanendo Adi), a w starciu Orlando SC - Philadelphia Union padł wynik 0:0. Warto zwrócić uwagę, że taki rezultat w MLS to szalenie rzadkie zjawisko. Od 7 czerwca (tego samego dnia dwa mecze zakończyły się bezbramkowymi rezultatami), rozegrano 89 spotkań, w których tylko trzykrotnie kibice nie doczekali się goli.

Wyniki 23. kolejki:
Portland Timbers - Chicago Fire 1:0 (Adi 48')
Toronto FC - Sporting Kansas City 1:3 (Bradley 23' - Feilhaber 22' Nemeth 29' Peterson 87')
Orlando City SC - Philadelphia Union 0:0
Montreal Impact - DC United 0:1 (Rolfe 14')
Colorado Rapids - Columbus Crew 1:2 (Burling 42', czerwona: Sjoberg 90' - Kamara 52' 64')
Houston Dynamo - San Jose Earthquakes 2:1 (Beasley 55' Alex 77' - Amarikwa 70' czerwona: Alashe 60')
Vancouver Whitecaps - Real Salt Lake City 4:0 (Rivero 7'k Kah 40' Techera 50' 68' - czerwona: Mansally 88')
LA Galaxy - Seattle Sounders 3:1 (Zardes 13' Keane 47' dos Santos 63' - Barrett 2')
New York Red Bulls - New York City FC 2:0 (Bradley Wright-Phillips 21' Felipe 85')

Tabela:
Wschód:
1. DC United 25 44 34:26
2. NY Red Bulls 22 36 35:25
3(4). Columbus Crew 24 34 38:39
4(5). Toronto FC 22 31 37:38
5(3). New England Revolution 24 31 32:36
6. Montreal 21 28 29:31
7. Orlando City SC 24 28 32:37
8. NYC FC 23 24 31:36
9(10). Philadelphia Union 24 23 28:40
10(9). Chicago 22 22 24:31

Zachód:
1. Vancouver Whitecaps 24 42 34:22
2(3). LA Galaxy 25 40 42:30
3(2). FC Dallas 22 38 32:27
4. Sporting KC 21 37 33:22
5. Portland 24 36 25:28
6. Seattle 24 32 26:27
7(8). Houston Dynamo 23 31 30:28
8(7). Real Salt Lake 24 29 27:37
9. San Jose Earthquakes 22 26 23:29
10. Colorado 22 24 20:24

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.