SPORT, WYWIADY, POLONIA

Kobryn: Phoenix było dla mnie szczęśliwsze

Ewelina Kobryn to pierwsza Polka, która wywalczyła mistrzostwo WNBA. Foto: WNBA / Getty
Kilkanaście dni temu Ewelina Kobryn jako pierwsza w historii Polka wywalczyła mistrzostwo WNBA. Tytuł bardzo ucieszył urodzoną w Tarnobrzegu zawodniczkę, która na razie nie myśli o jego obronie, tylko skupia się na grze w Rosji oraz... rozpoczętych studiach.

Tomek Moczerniuk: Do Phoenix trafiłaś 15 kwietnia 2014 - na miesiąc przed rozpoczęciem rozgrywek. Jak do tego doszło?

E.K.: Stało się tak dzięki wymianie zawodniczek pomiędzy moim poprzednim klubem Seattle Storm i Phoenix Mercury. Do Storm poszła Charde Houston a ja przeniosłam się do Phoenix, gdyż naszej trenerce Sandy Brondello do koncepcji budowy zespołu brakowało jeszcze jednego wysokiego gracza.

Wspomniana Sandy Brondello to była utytułowana zawodniczka australijska, która w karierze trenerskiej pokazała się dopiero jako trenerka Mercury. W tym sezonie została wybrana Trenerem Roku w WNBA. Wy znacie się jeszcze z Jekaterinburga?

E.K: Tak, w UMMC Jekaterinburg współpracujemy razem już od dwóch lat. Myślę, że głównie dlatego zabiegała o pozyskanie mnie do zespołu. Dobrze wiedziała, że znając system gry i system jej pracy będzie mi łatwiej zadomowić się w drużynie. Dobrze, że padło na mnie.

Ewelina w barwach Phoenix. Foto: WNBA/Getty
W Rosji nie macie sobie równych. Wygrałyście ligę i puchar po raz 5. z rzędu, ale nie udało Wam się obronić triumfu w Eurolidze. Trzecie miejsce to sukces?

E.K.: Na pewno każdego roku drużyna budowana jest z myślą o zdobyciu mistrzostwa Euroligi oraz wygrania pucharu i mistrzostwa Rosji. Więc z pewnością 3. miejsce w Eurolidze to nie sukces, ale też nie porażka.

W UMMC grałaś także z innymi zawodniczkami Phoenix: z Łotyszką Anete Jekabsone-Zogotą i Amerykanką Dianą Taurasi, która została wybrana MVP finałów, między innymi dlatego, że zdobyła 14 z ostatnich 20. punktów w trzecim, decydującym spotkaniu. Taurasi ma na koncie 3 tytuły WNBA, 3 złote medale olimpijskie, 3 tytuły akademickie NCAA - czy jest ktoś lepszy od niej w lidze?

E.K.: Na świecie jest wiele świetnych zawodniczek, ale jeszcze nie spotkałam gracza tak kompletnego i z taką charyzmą! Czy jest ktoś lepszy od niej? Wydaje mi się, że taki się jeszcze nie urodził!

W Twoim debiucie w barwach Phoenix grałyście przeciwko Twojej starej drużynie - Seattle Storm. Było trochę dziwnie?

E.K.: Dziwnie nie, ale sentymentalnie, bo to drużyna, z którą rozpoczęłam prawdziwą przygodę w WNBA. No i z którą spędziłam dwa lata.

W tym sezonie zagrałaś w 20. spotkaniach, ale głównie jako zmienniczka świetnej Brittney Griner, której kiedyś właściciel Dallas Mavericks Mark Cuban zaproponował testy w... NBA. Jak dobra jest ta 23-letnia środkowa?

E.K.: Brittney rozwija się z meczu na mecz i z pewnością wielkie mecze są dopiero przed nią. Ale w Arizonie już jest drugą - obok Taurasi - twarzą drużyny. Ten kto śledzi poczynania tej młodej przecież atletki dobrze wie, że warunki i umiejętności już ma na bardzo wysokim poziomie.

W playoffach początkowo też zaliczałaś tylko epizody - ze Storm 4 minuty, z Minnesotą tylko 60 sekund. Ale w finałach było już odpowiednio: 4, 5 i wreszcie 25 minut, bo Griner doznała kontuzji w drugim spotkaniu. I tam błysnęłaś, a było by jeszcze lepiej gdyby nie te 4 faule, które ograniczyły Twój czas na parkiecie?

E.K.: Zdaję sobie sprawę, że gdyby nie kontuzja Brittney to do ostatniego meczu zostałabym na ławce. A tak udowodniłam, że trenerka wiedziała co robi zabierając mnie do Phoenix. A patrząc na moje statystyki - 8 punktów, 8 zbiórek, 3 bloki i przechwyt w 25 minut - myślę, że nikogo nie zawiodłam.

Ewelina w akcji pod koszem. Foto: WNBA/Getty
Wręcz przeciwnie! Rozegrałaś najlepszy mecz w roku i po końcowej syrenie mogłaś wznieść ręce w górę. Dałaś też wielką radość Polakom w USA, bo z dumą oglądało się w telewizji ESPN Polkę, która całowała trofeum i odbierała pierścień za mistrzostwo WNBA. Co Ty czułaś?

E.K.: Wiele radości! Wcześniej udało mi się wywalczyć kilka innych tytułów i muszę powiedzieć, że uczucie jest zawsze to samo! Fakt, że spędziłam na parkiecie solidną porcję minut wcale tego jakoś szczególnie nie zmienił. Gdybym była w tym meczu na ławce smak zwycięstwa byłby równie słodki.

Podążasz śladami Margo Dydek, która grała w Jekaterinburgu i WNBA, a z Tobą w Lotosie Gdynia i kadrze Polski. Ale mimo wielu sukcesów w USA Ptyś nigdy nie zdobył tytułu WNBA. Uczeń przerósł mistrza?

E.K.: Nigdy w życiu nie byłabym nawet w stanie tak pomyśleć. Gosia jest i zawsze będzie ikoną polskiego basketu i nikt i nic tego nie zmieni. Mistrz jest zawsze tylko jeden i jest nim Margo.

Kiedy dwa lata temu rozmawiałem z Tobą mówiłaś, że nie jesteś Gortatem w spódnicy. Ale tak jak Marcin przyszło Ci grać w Phoenix. Jak przyjęła Cię Polonia, która w Arizonie jest dużo liczniejsza niż w Seattle?

E.K.: Marcin w Phoenix odgrywał inną role niż ja. Był podstawowym graczem, więc skupiał na sobie większe zainteresowanie. Więcej ludzi - wliczając w to Polonię - mogło usłyszeć o jego osiągnięciach. Ja byłam bardziej anonimowa, ale nie mogę powiedzieć, że nikt z Polonii nie wspierał mnie na meczach.

Czyli reasumując: w Phoenix jesteś szczęśliwsza?

E.K.: Był to udany sezon dla całej drużyny, która wywalczyła Mistrzostwo więc i ja mogę powiedzieć, że Phoenix było dla mnie szczęśliwsze.

Czy w przyszłym roku wrócisz do Mercury, aby bronić trofeum?

E.K.: Dopiero wyleciałam z Phoenix, więc jeszcze nie zastanawiałam się nad kolejnym rokiem w WNBA. Póki co skupiam się na kolejnym sezonie w Jekaterinburgu. Ale przedtem jeszcze czekają mnie dwa tygodnie przerwy, które chcę jak najlepiej wykorzystać spędzając czas wśród rodziny i znajomych.

Jesteś jedną z najbardziej utytułowanych zawodniczek w historii polskiej koszykówki. Twoje doświadczenie w przyszłości byłoby bezcenne n.p. w roli szkoleniowca. Zastanawiałaś się co będziesz robić po zakończeniu kariery?

E.K.: Codziennie przychodzi mi do głowy coś innego, ale że jeszcze nie kończę zawodniczej przygody z koszykówką, więc trudno mi powiedzieć co tak naprawdę chciałabym robić. Póki co rozpoczynam studia i mam nadzieję, że uda mi się je skończyć!

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.