SPORT, WYWIADY, POLONIA

Śmierć i pogrzeb sędziego polskiego pochodzenia - pomóż jego rodzinie!

John Bieniewicz (z prawej) z rodziną, która była dla niego wszystkim. Foto: Jim Bieniewicz/Associated Press
W najbliższy czwartek w Redford w stanie Michigan zostanie pochowany John Bieniewicz - amerykański sędzia piłkarski polskiego pochodzenia, który zmarł 1 lipca. Dwa dni wcześniej 44-latek został brutalnie pobity przez jednego z zawodników podczas meczu lokalnej ligi oldbojów.

John Bieniewicz był po prostu normalnym, dobrym człowiekiem. Miał żonę i dwóch synów w wieku 9 i 13 lat. Mieszkał w Westland w stanie Michigan i pracował w Ann Arbor, w szpitalu dziecięcym University of Michigan C.S. Mott jako technik stacji dializ. Kochał piłkę nożną, dlatego do swojej pensji dorabiał weekendami jako piłkarski arbiter.

W niedzielę 29 czerwca John pojechał do Mies Park w Livonii, aby gwizdać mecz lokalnej ligi oldbojów pomiędzy Metro Rangers i Bintjbeil Stars. W pewnym momencie jeden z zawodników Gwiazd Bassel Abdul-Amir Saad brutalnie sfaulował gracza Rangers za co miał zostać ukarany czerwoną kartką. Według relacji naocznych świadków w momencie kiedy Bieniewicz sięgał do kieszeni po kartonik Saad dopadł do niego i uderzył pięścią w okolice szyi i szczęki. Arbiter stracił przytomność i osunął się na ziemię. Natychmiast wezwano karetkę i przystąpiono do reanimacji (jeden z graczy Stars był lekarzem), bo mężczyzna przestał oddychać. W tym samym czasie Saad uciekł z miejsca wypadku w towarzystwie kolegi z drużyny.

Dramatyczne chwile tuż po ataku Saada (w prawym
górnym rogu) na Bieniewicza. Foto: internet
Bieniewicz został przetransportowany do szpitala, ale już nigdy nie odzyskał przytomności. We wtorek 1 lipca stwierdzono śmierć mózgu, ale przez jakiś czas jego organizm był sztucznie utrzymywany przy życiu, gdyż Bieniewicz był dawcą organów. Jego serce, nerki, wątroba i płuca zostały rozdysponowane pomiędzy oczekującymi na przeszczepy przez fundację Gift of Life. To dobitnie świadczy o wielkości tego człowieka, który został uhonorowany w 44.min rozegranego w ubiegłą niedzielę meczu Detroit City FC - Cincinnati Saints minutą kompletnej ciszy przez kibiców trzymających w rękach czerwone kartki.

Agresor Bieniewicza Saad oddał się w ręce policji w poniedziałek 29 czerwca i obecnie przebywa w areszcie pod zarzutem napaści z zamiarem wyrządzenia krzywdy cielesnej. Kaucja 36-latka wynosi 500 tys. dol. Jego adwokat Brian Berry twierdzi, że dysponuje relacjami świadków, które mogą nadać sprawie inny bieg i apeluje, aby przedwcześnie nie uznawać Saada winnym.

Oprócz meczów w MLS Robert Sibiga (drugi z prawej)
sędziował także m.in. towarzyskie spotkanie Manchester City -
Chelsea na Yankee Stadium w 2013. Foto: facebook
Śmierć Bieniewicza nie jest niestety bez precedensu. W 2013 w Utah podczas meczu 17-letni bramkarz zaatakował sędziego, który miał ukarać go żółtą kartką za brutalną grę. 46-letni Ricardo Portillo otrzymał cios w szczękę, upadł na ziemię i zaczął wymiotować krwią. Po przetransportowaniu do szpitala zapadł w śpiączkę, a po tygodniu zmarł. "Niestety agresja i brak szacunku wobec sędziów na poziomie lig amatorskich w USA są nagminne." - mówi pochodzący ze Stalowej Woli Robert Sibiga, który od roku sędziuje mecze w MLS - "Mecze w ligach zawodowych są bezpieczne, ale problemem są wszelkie ligi etniczne, które nie dość, że są obarczone niezdrowymi emocjami to ich organizatorzy - czyli stanowe związki piłkarskie - w ramach oszczędności nie zapewniają ani ochrony, ani prawidłowej rejestracji zawodników. To powoduje, że pochodzący z różnych środowisk gracze czują się bezkarni. Zazwyczaj jednak kończy się na wyzwiskach czy krzykach. To co wydarzyło się w Michigan to przechodzące ludzkie pojęcie extremum."

Pogrzeb sędziego, którego wszyscy zapamiętają jako człowieka o pozytywnym nastawieniu do życia i oddanego swojej rodzinie odbędzie się w czwartek 10 lipca o 11 rano w kościele Hosana Lutheran Church in Redford. Przyjaciele rodziny proszą o wsparcie i złożenie datków na stronie http://www.gofundme.com/johnbieniewicz, które mają pomóc wdowie i osieroconym przez Johna synom.

Tomek Moczerniuk
papatomski@gmail.com
201 878 7990

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.