SPORT, WYWIADY, POLONIA

Joey Belladonna: "Występ w Polsce był czadowy!"

Joey Belladonna - trzeci raz w Anthrax
foto: Matthew Rodgers
Półtora roku temu powróciłeś do zespołu, ale dopiero teraz można stwierdzić, że Wasz comeback był udany. Co się zmieniło w grupie od Twojego drugiego odejścia w 2007?

J.B.: Zmieniło się to, że teraz wszystko gra dosłownie i w przenośni! Dobrze się ze sobą rozumiemy, współpraca między poszczególnymi członkami zespłu jest świetna. Rozumiemy się jak łyse konie. Nie marnujemy też czasu, bo zdajemy sobie sprawę, że grzechem byłoby zaprzepaścić taki układ i atmosferę jaką u nas panuje. Jest w tym coś wyjątkowego. Tworzymy dobrą muzę i dajemy czadu na koncertach. To wszystko sprawia, że naprawdę dobrze się bawimy.

Najlepszym potwierdzeniem tego stanu jest zapewne wydanie Waszej 10. płyty. Worship Music to Wasz pierwszy oryginalny materiał od 2003. Nazwaliście ją "najbardziej emocjonalną ze wszystkich". Dlaczego?

J.B.: Chyba dlatego, że przez tak długi okres byliśmy z dala od tego wszystkiego. Niektórzy dziś pytają jak nam się udało powrócić do źródła po tylu latach, ale ja nie mam jednoznacznej odpowiedzi. W pewnym momencie poczuliśmy naturalną potrzebę stworzenia czegoś nowego i do samego końca album powstawał w taki właśnie naturalny sposób. Podobała nam się nasza twórczość, chcieliśmy się nią podzielić z fanami i mieć nadzieję, że oni też ją złapią. Bo przecież o to w tym wszystkim tutaj chodzi.

Okładka płyty Worship Music
Nową płyta zawiera kilka utworów stworzonych na cześć innych ludzi: od protestujących na Wall Street, poprzez weteranów II Wojny Światowej aż do Ronnie Jamesa Dio i Dimebaga Darella z Pantery. Jest też piosenka p.t.: Judas Priest. Nie za dużo tych odniesień?

J.B.: To jest tak, że w miarę upływu czasu w człowieku akumuluje się dużo myśli i spostrzeżeń na temat rzeczy ważnych i bliskich sercu. Potem to wszystko się uzewnętrznia kiedy piszesz słowa piosenki. I dobrze, że tak jest, bo słowa utworów powinny zawierać jakieś idee i mieć znaczenie.

Metal-rules.com ogłosił tę płytę najlepszą w roku 2011. Inni krytycy też byli przychylni: utwór I Am Alive został uznany za "diabelsko wpadający w ucho" a In the End otrzymał dobre recenzje za "czyste, rytmiczne brzmienie". Który kawałek podoba się Tobie najbardziej?

J.B.: Właśnie In the End, z powodu tych wibracji i aury. Jest ona też świetna do śpiewania. Super, że udało nam się wyjść z czymś takim.

Jednak nie wszystko przy albumie szło jak z płatka. Najpierw wokalistą miał być Don Nelson, a potem John Bush, który otwarcie powiedział, że czuje się źle w tej roli, bo nie było go przy tworzeniu muzyki. Ty jednak się zgodziłeś?

J.B.: Tak, ja nie miałem nic przeciwko. Zawsze byłem tego zdania, że powinniśmy się za to zabrać kiedy nadejdzie na to odpowiedni czas. Zajęło nam to ładnych parę lat i szczerze powiedziawszy to nie mam pojęcia co robiliśmy w tym czasie. Ważne jest jednak, że w końcu doszliśmy do porozumienia i od tamtej pory wszystko przychodzi nam już łatwo.

Anthrax w pełnym składzie:
Frank Bello, Scott Ian, Joey Belladonna,
Rob Caggiano, Charlie Benante
foto: Matthew Rodgers
Wracając do wokalistów - skąd u Was tyle rotacji na tej pozycji?

J.B.: Nie mam pojęcia, dla mnie to też jest frapujące. Zapewniam jednak, że te zmiany nigdy nie zależały ode mnie, ja nie byłem ich zwolennikem. Nie ukrywam, że było mi ciężko kiedy znalazłem się po drugiej stronie, dlatego teraz nie lubię do tego wracać. Koncentruję się na muzyce i moich obecnych zadaniach. Mamy to czego szukaliśmy dlatego przeszłość trzeba puścić w niepamięć.

Ale te częste zmiany miały niewątpliwy wpływ na Waszych sympatyków. Jakiś czas temu część fanów skrzyknęła się pod hasłem: "My chcemy Busha!". Co chciałbyś im powiedzieć? Czy mają powód ku temu, aby tęsknić za Johnem?

J.B.: Nic nie wiem na temat tej kampanii. A Johna nie znam i mnie on nie obchodzi. Nasze style są jednak na tyle różne, że być może w tamtym czasie on był na właściwym miejscu? Co się stało to się nie odstanie. Nie patrzę wstecz tylko naprzód, bo przed nami sporo pracy.

Do zespołu powróciłeś pewnego pięknego dnia, podczas pierwszego występu w ramach touru Big Four w 2010. Pamiętasz gdzie? 

J.B.: Jasne że tak - w Polsce!

Dokładnie! Jak wspominasz tamten występ i jaką ocenę dałbyś polskim fanom na warszawskim lotnisku Bemowo?

Anthrax na Bemowie w 2010
J.B.: Oh, wszystko było doprawdy niesamowite! Pamiętam jak wylądowaliśmy w Warszawie i jak nas tam gorąco przywitano. Mieliśmy też okazję poznać okolicę i po części historię miasta. A występ był czadowy! Te tłumy ludzi! Byliśmy tym wszystkim tak oczarowani, że trochę nas to przytłoczyło. Dopiero później już po powrocie dotarło do nas jak wielkim przeżyciem był ten show.

Podczas występu grupy Slayer w Polsce Kerry King powiedział, że tylko oni pozostali wierni nurtowi muzyki metalowej. King nazwał też Metallicę pop-bandem i zwrócił uwagę na to, że Megadeth i Anthrax też mają kilka grzeszków na sumieniu? Co miał na myśli?

J.B.: Jeśli chodzi o nas? Nie mam pojęcia.

A może chodziło mu o Waszą pionierską rap-metalową współpracę z Public Enemy? 

J.B.: Wiesz, też tak pomyślałem, ale przecież w tamtym czasie próbowanie różnych rzeczy było bardzo modne. A my oprócz Public Enemy robiliśmy jeszcze sporo innych eksperymentów: n.p. odbyliśmy trasę koncertową z Living Colour. Kiedyś to nie stanowiło zadnego problemu dlatego dziś też nie należy robić z tego sensacji.

Już wkrótce będziecie mogli sobie wszystko wyjaśnić z Kerrym, bo pod koniec czerwca udajecie się na wspólne tournee z festiwalem Rockstar Energy Mayhem. Innymi gwiazdami będą tam Slipknot i Motörhead. Cieszysz się, że będziecie mieli okazję błyszczeć w światłach reflektorów razem z Lemmym?

J.B.: Pewnie! Lemmy to bardzo równy gość. Już raz z nim występowałem z moją Belladonną. W tym roku będziemy ze sobą jeszcze dłużej, bo w listopadzie zaprosili nas do Anglii i damy tam kilka wspólnych koncertów.

Na Mayhem będziecie gwiazdą na scenie Jaegermeister. Waszymi supportami będą As I Die Lying oraz Devil Wears Prada. Jakie rady dałbyś tym zespołom? Co mają robić żeby osiągnąć sukces?

Jeden z singli z ostatniej płyty 
J.B.: Uff, sporo tego. Najważniejsze jest to, aby do końca być wiernym swojemu stylowi i lojalnym swojemu zespołowi. Trzeba także być produktywnym i tworzyć muzykę, która ma jakość. I nie zrażać się niepowodzeniami, nie przekreślać rzeczy problematycznych, walczyć do końca i do upadłego.

Jaki jest Twój wymarzony skład personalny Anthraxu? 

J.B.: Nie mam nic przeciwko tym innym gościom, ale ja lubię Anthrax ze mną w składzie. Oni byli świetni, ale ja teraz też jestem w super formie.

Dalej walisz w bębny?

J.B.: Tak, gram na perkusji w mojej cover band tak często jak tylko mogę. Lubię śpiewać, ale fajnie jest też czasem od tego odpocząć.

W 2001 mieliście problem związany z nazwą. O co dokładnie chodziło?

J.B.: Ameryka została zaatakowana przez szaleńca, który wysyłał przesyłki pocztowe zawierające śmiertelnie groźne bakterie anthraxu czyli wąglika. Ludzie chcąc się dowiedzieć więcej na temat choroby wywoływanej przez bakterie wpisywali w googlu anthrax.com i lądowali na naszej stronie. Stad presja na to, żebyśmy zmienili szyld. Ale mimo naszych żartów, że przemianujemy się na Basket Full of Puppies (Koszyk Pełen Szczeniąt - przyp. TM) nigdy nie zamierzaliśmy niczego zmieniać. Poza wpisem na stronie odnoszącym się do bakterii i jej działania.

A skąd się wzięła nazwa Anthrax?

J.B.: Nie pamiętam dokładnie, ale chyba Ian i jeszcze jeden koleś natknęli się na tę nazwę w książce do Biologii. Brzmiała wystarczająco złowieszczo, więc stała się nasza.

Skoro o Ianie mowa - czy uważasz, że zasługuje na miejsce w Galerii Sław Metalu? 

J.B.: Gdyby taka istniała? Myślę, że całemu zespołowi byłoby ciężko się tam załapać, a co dopiero jemu.

Ale nie podważasz jego zasług dla zespłu?

J.B.: Dla Anthraxu Ian jest szalenie ważny! To nasza baza, oryginalny kawałek puzzli, z których powstała grupa. Mam dla niego całe tony szacunku i podziwiam jego niestrudzony zapał i ambicję. Ciężko pracuje i pcha ten wózek już ponad 30 lat. Kocham go za to.

30 lat to faktycznie szmat czasu. Jakie wyzwania i trudności związane są z utrzymaniem się na szczycie oprócz rzecz jasna problemów z jakimi musi borykać się obecnie metalowy gatunek muzyki? 

J.B.: Musimy być zwarci i gotowi. Musimy ufać naszym umiejętnościom i stylowi. Mamy też sporo doświadczenia, wiemy co zrobić, aby pokonać drogę między punktami A i B. Wiemy jak mamy się przygotować, aby móc grać, tworzyć, występoować dzień po dniu. W dzisiejszych czasach trzeba być pragmatycznym i zdyscyplinowanym.

Czy to prawda, że są wśród Was fani Depeche Mode?

J.B.: Wszyscy ich słuchamy. Ale największym zwolennikem jest chyba Charlie (Benante, perkusista - przyp. TM).

Z jakiego indiańskiego szczepu wywodzi się Twoja rodzina?

J.B.: Moja matka to Irokezka.

Podtrzymujesz jakieś indiańskie tradycje?

J.B.: Nie, nie mam na to czasu. Ale podchodzę do tego bardzo sentymentalnie. To ważny szczegół z mojego życia i podoba mi się kiedy ktoś zwraca na to uwagę.

Na koniec pytanie z innej beczki: jako, że kiedyś byliście znani jako żartownisie: jakiego koloru są włosy Iana Scotta?

J.B.: (po chwili namysłu)...brązowe?

Będę musiał to sprawdzić na google. Tymczasem dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Tomek Moczerniuk, Wtorek, 22 maja, 2012

Joey i Anthrax wystąpią tego lata na Rockstar Mayhem Festival w okolicach Nowego Jorku!

Oto gdzie będzie można ich zobaczyć:

27 lipca: Susquehanna Bank Center, Camden, NJ - kup bilet
28 lipca: First Niagara Pavilion, Burgettstown, PA - kup bilet
31 lipca: Saratoga Performing Arts Center, Saratoga Springs, NY - kup bilet
4 sierpnia: Toyota Pavilion, Scranton, PA - kup bilet
5 sierpnia: The Comcast Theatre, Hartford, CT - kup bilet

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.